wtorek, 30 lipca 2013

Bez mąki, bez cukru i na dodatek smacznie - da się!

Przepis na muffinki bez mąki jest już całkiem popularny, a ja przedstawiam ich moją wersję – muffinki bez mąki i bez cukru, ale za to mocno białkowe, mocno warzywne, lekko słodkie i baaardzo zdrowe:



Składniki:
- około 250g fasoli, już ugotowanej (możecie też użyć takiej z puszki, po odlaniu zalewy; nie ma znaczenia czy będzie to fasola biała czy czerwona)
- 2 jajka
- 2 łyżki ziaren słonecznika
- pół łyżeczki stewii w proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- ½ łyżeczka sody oczyszczonej

Wszystkie składniki, oprócz słonecznika blenderujemy do uzyskania gładkiej masy. Na koniec dodajemy ziarna słonecznika (można go wcześniej uprażyć). Pieczemy 25-30 minut w temperaturze około 180 stopni. Z podanej ilości wychodzi około 6 muffinek.


Kombinacji na wykończenie tych muffinek jest naprawdę sporo, ja piekłam je częściej na „wytrawny” sposób z dodatkami ziół prowansalskich, czarnuszki (taka przyprawa używana do wypieku chleba). Na pewno jeszcze nieraz Wam je zaprezentuje w nowej odsłonie. 

poniedziałek, 29 lipca 2013

Trzeci tydzień akcji pod znakiem kompulsów



Powyżej, jak co tydzień tabelka podsumowująca kolejny, trzeci już tydzień akcji mającej na celu poprawić stan mojego brzuchola.

To był najgorszy tydzień do tej pory, co prawda dieta nietrzymana tylko 2 dni - ale to były koszmarne dni...., dni obżarstwa wieczornego. No cóż, nie ukrywam że nadal mam z tym mały problem, dopiero dzisiaj wróciłam z psychiką i żołądkiem do jako takiej normy. Jednak nie poddaję się, nie głodziłam się po tych kompulsach, tak jak miałam to kiedyś w zwyczaju. Także, jestem trochę mądrzejsza niż byłam, ale ciągle jeszcze na tyle głupia, że daję się wciągnąć w wir kompulsu.

A tak zmieniając temat, jak Wam się ćwiczy w taki upał? Ja jestem świeżo po treningu (bynajmniej nie świeża a spocona jak świnia!). W takie dni pot się leje strumieniami, no chyba że ćwiczycie na klimatyzowanej siłowni. Zimny prysznic będzie teraz jak znalazł.

niedziela, 28 lipca 2013

Energia do spełniania marzeń

Posłuchajcie, naprawdę warto poświęcić te 20 minut:

Facet naprawdę świetnie i z humorem opowiada o spełnianiu sowich marzeń. W szczególności polecam fragment o Egipcie, trampolinie, camperze.

"Zmień swoje słownictwo, a zmienisz swoje życie."
"Warto pracować, warto poświęcić kawałek swojego życia, żeby odnosić sukcesy."
"Człowiek uczy się na błędach tylko wtedy, gdy wie że je popełnia"
"Co nie zabije to nie zabije, wcale nie musi wzmacniać a potrafi sponiewierać i pozostać na całe życie."
"Życie nie jest stabilne i nigdy nie było (...) zawsze pozostanie tajemnicą."
"Marzenia są tak gdzie jest wolność."
"Marzenia są po nic - po prostu po to żeby je zrealizować."
"Są w życiu rzeczy, które warto i są w życiu rzeczy, które się opłaca, ale nie zawsze to co warto - się opłaca i nie zawsze to co się opłaca - to warto."
"Spełnione marzenia nie mają ceny."
"Na niektóre rzeczy musimy trochę poczekać, inne przychodzą trochę szybciej."
"Strefa komfortu jest drogą donikąd."
"Prawdziwy wojownik to jest człowiek, który zmierza się sam ze sobą."
"Odwaga to cztery elementy - zaufanie do siebie, ryzyko, decyzje, zaangażowanie - życie na pełen etat, życie z pasją."
"Prawdziwe projekty realizuje się z pozycji serca."
"Zwycięzcy nigdy nie rezygnują, rezygnujący nigdy nie zwyciężają."

Także Dziewczyny marzenia są po to żeby je spełniać! znajdźcie swojego 'campera' i dążcie do niego bo WARTO, bo nie będziecie wiedziały jak to nie jest mieć tego o czym marzycie.



Jak się potkniecie to wstaniecie, a jak nie to sobie poleżycie ;)

"Idźcie i bądźcie odważni!"

Kozak.



sobota, 27 lipca 2013

O węglowodanach słów kilka

Dzisiaj kontynuacja wpisu o tłuszczach – czyli zapowiadane węglowodany.

Węglowodany można podzielić na dwie grupy:
     1)  Węglowodany kompleksowe – zawierające duże ilości substancji balastowych, występują w warzywach, owocach i produktów z pełnoziarnistych zbóż.
     2)  Węglowodany proste/skażone – występują w słodyczach, produktach z białej mąki, miodzie, cukrze, piwie, itp.

Węglowodany proste docierają do krwi bardzo szybko, przez co po bardzo krótkim czasie od ich spożycia jesteśmy znowu głodni. Natomiast węglowodany kompleksowe nie są, tak jak węglowodany proste, natychmiast wprowadzone do krwi. Najpierw dochodzi do ich rozpuszczenia przez florę bakteryjną znajdującą się w jelitach.

Spożywanie węglowodanów, pomimo, że to właśnie one są odpowiedzialne za nasze problemy z utrzymaniem szczupłej sylwetki jest błędem. Całą winę ponoszą węglowodany proste i to ich powinniśmy unikać. Z wkolei węglowodany kompleksowe są niezbędne, ponieważ „są one bogatym źródłem składników mineralnych, enzymów, witamin, pierwiastków śladowych i substancji balastowych”(Ursula Summ). Właśnie dlatego diety wykluczające węglowodany z menu są niezdrowe.

Zatem skąd wiedzieć, jakie węglowodany powinno się jeść a jakie najlepiej wykluczyć z diety?

Na to pytanie odpowiada nam wartość indeksu glikemicznego dla danego produktu. Zagadnienie to jest mi znane z diety Montignaca, a teraz znajduję jego potwierdzenie w książce Ursuli Summ o diecie niełączenia. I choć te dwie diety różnią się między sobą w kwestii łączenia poszczególnych produktów w posiłkach, to są zgodne co do tego że należy spożywać produkty o niskim indeksie glikemicznym. I powiem Wam, że jak dla mnie to ma sens.


******************************************************************************
substancje balastowe «niestrawne i nieprzyswajalne substancje organiczne w pożywieniu, potrzebne jednak dla prawidłowej funkcji trawienia» (http://sjp.pwn.pl)

piątek, 26 lipca 2013

Sezonowe pierogi z jagodami

A dzisiaj na obiad... PIEROGI, tak i to z jagodami:



Prezentują się jako tako, a to przez to że ciasto zrobione jest z mąki pełnoziarnistej pszennej typ 2000. Użycie taj mąki jest również wyczuwalne w smaku, który przy pierwszym smakowaniu może Wam nie odpowiadać, ale według mnie jest to kwestia przyzwyczajenia i wyboru pomiędzy białą (oczyszczoną ze wszystkich wartości odżywczych) a razową mąką.

Ja polałam sobie je serkiem wiejskim i polałam cynamonem, co bardzo posmakowało moim kubkom smakowym.

EDIT: Podaję przepis na pierożki:

Składniki:
- mąka pełnoziarnista typ co najmniej 1850, z orkiszowej wychodzi lepsze ciasto, ja użyłam pszennej
- ciepła woda
- szczypta soli

Wszystkich składników dałam na oko, tak żeby wyszło zwarte ciasto, odchodzące od ręki. Po rozrobieniu ciasta, wałkujemy (trochę grubiej niż ciasto z białej mąki, bo inaczej mogą się rozwalać), wycinamy kółeczka i faszerujemy jagodami z odrobinką stewii - bo pamiętacie z tego wpisu, jak jest ona słodka. Zagniatamy brzegi, jeśli używacie widelca to uważajcie, żeby nie przedziurawić ciasta. Wrzucamy na osolony wrzątek i gotujemy około trzech minut od wypłynięcia pierogów na wierzch.

czwartek, 25 lipca 2013

'Posiłek' z torebki, niebędący posiłkiem

Dzisiaj postanowiłam podzielić się z Wami opinią na temat produktu- Slim Figura Dieta (Herbapol) - Odżywczy posiłek o smaku waniliowym:


Kupiłam go pełna nadziei, że będę miała fajną zdrową przekąskę lub dodatek do drugiego śniadania w pracy. Zachęcił mnie przede wszystkim porządny, chyba w miarę zdrowy skład (bo niektórych nazw składników nie kojarzę): witaminy z grupy B, błonnik, len mielony, izolat białka sojowego, witaminy, biotyna, niacyna, aromaty, kwas pantotenowy, folacyna, a do posłodzenia zamiast wszechobecnego aspartamu użyta została fruktoza. 

W pracy rozrobiłam sobie ten proszek w gorącej wodzie - pachniało intensywnie i bardzo waniliowo. Niestety nie zrobiłam zdjęcia, żeby pokazać Wam jak to wygląda po przyrządzeniu. Pijąc taką mieszankę miałam wrażenie, że piję zmielone siemię lniane, lekko osłodzone i amortyzowane wanilią - oczywiście  tak jak przy tradycyjny siemieniu, tak i tu były gluty (no cóż dziwne było by gdyby ich nie było - w końcu zmielony len jest w składzie i na dodatek producent ostrzega: "mogące się pojawić zbrylenia wynikają z naturalnego składu produktu"). 

Cena: ja kupiłam za 1,99 zł - koszt zbliżony do ceny batona, na pewno jest zdrową alternatywą dla zabieganych ludzi. 

Podsumowując: na pewno nie nazwałabym tego posiłkiem, w smaku nie powala ale być może dlatego, że rozrobiłam to z wodą - niewątpliwie z mlekiem byłoby o niebo lepsze. Ja na pewno będę miała zapas takiej saszetki w szufladzie w pracy, na wypadek wyrabiania nadgodzin ;)

Ocena: 6/10


środa, 24 lipca 2013

Domowe pesto - odsłona druga z polskim akcentem

Pamiętacie mój wpis z przepisem na domowe pesto? Dzisiaj nowa odsłona tej zielonej pasty, zawierająca baardzo polski akcent jakim jest pietruszka. Zamiast rukoli z tego przepisu dodałam natkę z pietruszki, bogatą w żelazo i inne mega odżywcze substancje. Kolejną nieco mniejszą modyfikacją było dodanie, oprócz uprażonego słonecznika, odrobiny orzeszków ziemnych.

A oto jak wkomponowuję takie pesto w codzienne posiłki:

1) Kanapki z razowego chleba posmarowane zieloną pastą - do tego serek wiejski - i mamy idealne drugie śniadanie w pracy:

2) Sałatka z makaronu razowego z fasolą czerwoną i pietruszkowym pesto:




P.S. Zwróćcie uwagę na super intensywny zielony kolor (choć nie może się on równać kolorowi mojej deski do krojenia;) - i od razu chce się jeść. Niebo w gębie!





wtorek, 23 lipca 2013

Dziewczyny, trochę wiary...

Dzisiaj krótko, ale bardzo motywacyjnie:


Zatem, wierzmy w siebie, w swoje możliwości - jesteśmy silne, a będziemy jeszcze silniejsze!

Myślmy o sobie dobrze, traktujmy się z szacunkiem, dbajmy o siebie - a nasz organizm to doceni i się odwdzięczy.

Tak zmotywowana lecę  na trening!


poniedziałek, 22 lipca 2013

Drugi tydzień akcji „100 dni do… lepszego brzucha”

Drugi tydzień troszkę gorszy od pierwszego pod względem diety. Niestety miałam trzy gorsze dni jeśli chodzi o ilość spożywanego jedzenia. Zbyt dużo orzechów (pistacje, ziemne – jak wezmę jednego to nie mogę przestać) i suszonych owoców (rodzynki, śliwki). No cóż, na szczęście nie było to jakieś śmieciowe jedzenie, ale zdrowe bakalie. Ciągle uczę się jeszcze umiaru, bo widocznie po napadach kompulsywnych ciągle mam z tym jeszcze mały problem.


Z aktualnych rzeczy, to dzisiaj był pierwszy dzień wyzwania pompkowego. Zachęcam wszystkich, żeby do mnie dołączyli! Zobaczycie jakie będziemy z siebie dumne, gdy zrobimy te 100 pompek naraz.


niedziela, 21 lipca 2013

Wyzwanie pompkowe!

Zawsze chciałam umieć robić pompki, dużą liczbę powtórzeń, takich klasycznych, nie damskich (bo są dla mnie zbyt lajtowe). Wczoraj zrobiłam swoje pierwsze podejście – test, żeby sprawdzić swój stan początkowy. Liczba powtórzeń mnie zawiodła, bo udało mi się ich wykonać jedynie 10. No cóż, jest nad czym pracować. W poszukiwaniu jakiegoś ułożonego treningu znalazłam się na stronie  http://www.100pompek.pl i podjęłam decyzję o zapoczątkowaniu programu 100 pompek.
Oto zalety, tego starego jak świat ćwiczenia, jakim są pompki:
- rozbudowa mięśni klatki piersiowej, ramion, barków, mięśni tułowia
- można je włączyć jako element do treningu siłowego jak i wytrzymałościowego
- regularne ich wykonywanie przyczynia się do wzrostu siły i wytrzymałości
Jednak, co mnie zdziwiło, pompki wpływają pozytywnie również na mięśnie brzucha, co jest jeszcze większym plusem podczas trwania akcji „100 dni do… lepszego brzucha”.

Program obejmuje 12 cyklów, z czego każdy trwa 6 dni treningowych i co najmniej 4 dni przerwy na regenerację. Przed przystąpieniem do każdego cyklu wykonuje się test sprawdzający, który cykl powinno się wykonywać jako kolejny. Ja w pierwszym teście wykonałam 10 pompek, więc zaczynam od drugiego cyklu 6-10 pompek. Rozkład ćwiczeń na ten okres, wraz z liczbą powtórzeń wygląda następująco (obrazek pochodzi ze strony programu):





 Na koniec jeszcze filmik pokazujący jak prawidłowo wykonać taką klasyczną pompkę, co jest bardzo ważne dla efektywności ćwiczeń:


sobota, 20 lipca 2013

Tłuszcze według diety niełączenia

Według Ursuli Summ twierdzenie, że „tłuszcz tworzy tłuszcz” jest błędne. Za przykład autorka podaje dietę Eskimosów i dietę śródziemnomorską. W dietach tych dominują te „zdrowe” tłuszcze – tłuszcz z ryb (bogaty w Omega 3) oraz oliwa z oliwek. Tłuszcz jest niezbędny podczas diety odchudzającej, ponieważ dopiero gdy dostarczymy jego odpowiednią ilość organizm wysyła sygnał uczucia sytości. Brak tłuszczów może doprowadzić do nieustannego uczucia głodu.

Jednak nie każdy rodzaj tłuszczu jest sprzymierzeńcem zdrowej diety (także redukcyjnej). 

Do zdrowych tłuszczy należą:
- oliwa z oliwek tłoczona na zimno – spala zły cholesterol, ochrania serce i naczynia krwionośne
- dobrej jakości oleje: lniany, słonecznikowy, rzepakowy, z kiełków pszenicy – dostarczają ważnych substancji nieobecnych w innym pożywieniu

Natomiast rodzaj tłuszczów, których powinniśmy bezwzględnie unikać:
- utwardzone i mocno rozgrzewane tłuszcze – występują w margarynach, olejach rafinowanych, słodyczach (zawierają one tzw. tłuszcze trans, powodujące podniesienie poziomu złego cholesterolu)



O węglowodanach jako o prawdziwych sprawcach zbędnych kilogramów napiszę w następnej notce omawiającej zagadnienia z książki.


Motywacja w słowach i zdjęciach

"Jeśli nie umiesz latać, biegnij. Jeśli nie umiesz biegać, chodź. Jeśli nie umiesz chodzić, czołgaj się. Ale bez względu na wszystko – posuwaj się naprzód."
Martin Luter King




            http://www.kulturystyka.org.pl

piątek, 19 lipca 2013

Niemożliwe nie istnieje - powerade dotrzymał słowa

Stwierdziłam, że muszę Wam pokazać co dostałam  w tym tygodniu:



Taak! To jest imienny bidon powerade, który możecie otrzymać także i Wy całkowicie za darmo (nie wliczając kosztu dwóch butelek tego napoju). Po wypiciu napoju, weszłam na stronę internetową powerade.pl i wpisałam dwa kody znajdujące się na odwrocie etykiety. Następnie z rozwijanej listy wybrałam motywujące mnie do treningu hasło. Wybrałam: „Niemożliwe nie istnieje”, co uważam, że jest dobrym mottem nie tylko w treningu ale także w codziennym życiu. Następnie dostałam mail z informacją, że mój bidon dotrze do mnie w ciągu 45 dni. Dzisiaj sprawdziłam datę tego maila – 2 czerwca i zważywszy na to, że przesyłka przyszła 17 lipca, to minęło RÓWNO 45 dni – zatem dotrzymali słowa!
Byłam bardzo zaskoczona tym prezentem i muszę powiedzieć, że dodał mi on trochę motywacji do treningów ;)

Dla zainteresowanych - konkurs trwa do: 31 października 2013

P.S. Pamiętajcie IMPOSSIBLE IS NOTHING!!

Ćwiczymy brzuszek

Oto kolejny naprawdę fajny trening na brzuch, który skutecznie przeciwdziała rutynie:



Trening składa się z dwóch rund, z czego każda składa się z 7 różnych ćwiczeń cardio (trwającymi 30 sekund) przeplatanymi 7 różnymi ćwiczeniami na brzuch (od kilkunastu do dwudziestu kilku powtórzeń). Każdą taką parę cardio + ćwiczenie właściwe wykonuje się dwa razy, jeden po drugim w każdej rundzie. Jedna runda trwa około 18 minut i powiem szczerze, że gdy wykonywałam ten trening po raz pierwszy to miałam już dość i wahałam się czy by przypadkiem nie poddać się i odpuścić drugiej połowy.  Jednak nie dałam wtedy za wygraną, a każde kolejne wykonanie tego treningu daje mi sporo satysfakcji. Bardzo lubię takie treningi łączące cardio z ćwiczeniami statycznymi.

Czas trwania: 37 minut

Potrzebne przyrządy: sporo determinacji

Ocena: 8/10 (daje w kość, nie nudzi)

Twórcy treningu podają, że podczas treningu można spalić od 257 do 407 kalorii.


czwartek, 18 lipca 2013

Słodycz prosto z ogródka

„Słodkie smakuje dobrze, słodkie poprawia humor, słodkie pociesza, w końcu słodkie czyni szczęśliwym”
Ursula Summ

Przeczytałam ostatnio, że podobno każdy człowiek od urodzenia jest zaprogramowany, żeby spożywać słodkie produkty. Nie zgadzam się z tą opinią, choć osobiście nie mam doświadczenia jeśli chodzi o żywienie dzieci i wprowadzanie do diety maluchów nowych pokarmów. Wydaje mi się, że im później kubki poznają smak słodyczy, cukru, tym mniej będzie on spożywany w dorosłym życiu i mniejsze będą skoki insulinowe. 
Ursula Summ w swojej książce podaje alternatywę dla cukru – stewię. Jest to pioruńsko słodka roślinka, uprawiana w Ameryce Południowej, od wieków stosowana przez tubylców w celach spożywczych i leczniczych.

Zalety stewii:
- naturalna substancja słodząca (w przeciwieństwie do chemicznego aspartamu)
- nie zawiera kalorii i węglowodanów (lub znikome ich ilości)
- jej ekstrakt słodszy od nierafinowanego cukru nawet 300 razy
- nie wpływa na podniesienie poziomu cukru we krwi (nie powoduje skoków insulinowych).
- brak stwierdzonych ewentualnych toksycznych skutków ubocznych.

Największe wątpliwości budzi we mnie ostatnia zaleta – bo skoro nie stwierdzono żadnych ubocznych efektów, to może po prostu nie prowadzono odpowiednich badań? Ale z drugiej strony, ta roślina była uprawiana przez tamtejszą rdzenną ludność od stuleci, a Japończycy stosują ją od 30 lat w lodach, ciastach, napojach, produktach mlecznych. A co jak co, ja uważam, że Japończycy raczej odżywiają się zdrowo! Niestety w Europie dopiero  niedawno dopuszczono to słodkie ‘zielksko’ na rynek jako produkt spożywczy.

Na allegro można kupić następujące stewię w następującej postaci:
- suszone liście
- tabletki
- proszek
- roślina doniczkowa
- nasiona.

Ja używam (chociaż bardzo rzadko, bo nie odczuwam potrzeby słodkiego aż tak często) stewii w proszku:



Uwaga!: patrzcie na skład opakowań, ważne żeby była jak największa zawartość glikozydów stewiolowych a jak najmniej innych wypełniaczy. Ja przez nieuwagę kupiłam stewię w tabletkach, której skład pozostawia wiele do życzenia:


wtorek, 16 lipca 2013

Ziołolecznictwo - jarzębina

Dajmy sobie szansę na naturalne leczenie

Wiecie, że jarzębina – zwana bardziej fachowo jako jarząb pospolity (Sorbus aucuparia) jest rośliną o bardzo bogatych właściwościach leczniczych?
W ogrodnictwie doceniana, ze względu na swoje ozdobne walory oraz niewymagające warunki wzrostu. Natomiast zielarze doceniają jej właściwości lecznicze, ja również postanowiłam z nich skorzystać. Zakupiłam taką oto jarzębinę w postaci suszonych kwiatów oraz suszonych owoców:



Bogactwo substancji odżywczych znajdujących się w jarzębinie:
- witaminy A, B, E, PP i K; dużo witaminy C (nawet więcej niż w cytrynie)
- mikroelementy: miedź i magnez

Działanie lecznicze:
- przeciwzapalnie w drogach moczowych
- przeciwzapalnie w przewodzie pokarmowym (błony śluzowe żołądka)
- łagodzenie podrażnień wątroby
- przy awitaminozie, sklerozie (!) i chorobie nadciśnieniowej
- zaburzenia jelitowe (zaparcia, skłonności do wzdęć)
- dolegliwości nerek i pęcherza
- regulowanie przemiany materii
- zapobiegawczo przeciw grypie i przeziębieniu
- działanie moczopędne
- właściwości przeciwmiażdżycowe

UWAGA!: Nie wolno spożywać surowych owoców, gdyż są one trujące (za sprawą kwasu parasorbinowego)!!! Tracą one swoje trujące właściwości suszenia, gotowania, mrożenia.

Zastosowanie:
- dżemy, nalewki (jarzębiak)
- napar z owoców
- sok  z owoców
- herbatka z kwiatów



Źródła: http://www.swiatkwiatow.pl

http://www.poradnikzdrowie.pl/ 

poniedziałek, 15 lipca 2013

Mocno twarogowe bułeczki cynamonowe

Bułeczki te odkryłam, będąc na diecie Montignaca, wtedy również poznałam i zaczęłam używać mąki pełnoziarnistej typu co najmniej 1850, z której są zrobione te bułeczki.

Składniki:
4 szklanki mąki pełnoziarnistej pszennej lub orkiszowej
500g sera białego chudego (nazywam go "chudzielcem")
opakowanie suszonych śliwek
2 łyżeczki cynamonu
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej
maślanka/jogurt naturalny - do uzyskania odpowiedniej konsystencji ciasta
łyżka oliwy z oliwek/ oleju
2 łyżeczki stewii lub kilka łyżek fruktozy

wszystkie składniki mieszamy do uzyskania zwartej masy odchodzącej od ręki - ot i cała filozofia. Pieczemy - aż się zarumienią w temperaturze 180 stopni.


Częstujcie się, są naprawdę pyszne i sycące - mają całkiem sporo białka dzięki dodanemu chudzielcowi.
Z podanej ilości wychodzi około 12 bułeczek o wielkości jak na zdjęciu.




niedziela, 14 lipca 2013

Pierwszy tydzień akcji "100 dni do… lepszego brzucha"





Minął pierwszy tydzień akcji walki o ładniejszy brzuszek. Podsumowanie przedstawiam w formie tabeli. Każda gwiazdka oznacza wypełnienie założonego planu. Najgorzej wypadła dieta - miałam dwa gorsze dni, no ale cóż – będzie nad czym pracować w kolejnych etapach akcji.
Pomiary może dodam po miesiącu, bo nie chcę się zniechęcać brakiem wyników. Szczerze mówiąc, to mój brzuch jest troszkę oporny na wszelakie działania z mojej strony. Kiedyś czytałam artykuł poruszający kwestię starego tłuszczu zmagazynowanego właśnie w okolicy brzucha, którego trudno jest się pozbyć. Myślę, że ja mogę mieć właśnie taki problem – jest to tłuszcz magazynowany przez mój organizm po sensacjach z zaburzeniami odżywiania jakie mu zafundowałam.


sobota, 13 lipca 2013

"Jeść i być szczupłym" - część I


„Każdy człowiek ma swoją indywidualnie określoną wagę biologiczną – tzw. setpoint. Jest to poziom, którego nie da się zmienić w prosty sposób, czyli poprzez przyjmowanie mniejszej ilości pożywienia. Zatem nie możemy stawiać sobie nierealnych celów i musimy zaakceptować własną budowę ciała. Każdy człowiek ma swoje piękno, łącznie z tymi ‘wstrętnymi’ warstwami tłuszczu. Nie pozwólmy wywierać na siebie presji odnośnie sylwetki i sami decydujmy o swoim wyglądzie.” Ursula Summ


Niestety, ja poprzez liczne historie z zaburzeniami odżywiania zaburzyłam naturalne procesy w swoim organizmie – w tym także poziom swojej optymalnej wagi. Jednak według mnie wszystkie cele są realne wystarczy tylko mocno chcieć i pogodzić się z potrzebnym do ich uzyskania czasem. Owszem budowa ciała typu jabłko nie stanie się NIGDY gruszką, ale inne wymówki są nie do przyjęcia. Jednak cele, które sobie wyznaczamy nie powinny być podyktowane presją jaką w dzisiejszych czasach wywiera na nas kultura, media, społeczeństwo dotyczącą naszego wyglądu. Nie powinniśmy na oślep dążyć do „jakiegoś rzekomego ideału”, tylko zastanowić się czy naprawdę tego chcemy, czy uczyni nas to szczęśliwymi (co zgodnie z jednym z moich wcześniejszych wpisów nie nastąpi nigdy, bo będziemy chcieli więcej), czy mamy wystarczająco dużo motywacji, czy jesteśmy wystarczająco silni. Jeśli chodzi o mnie to kiedyś odczuwałam presję świata zewnętrznego dotyczącą tego jak mam wyglądać, za bardzo brałam do siebie komentarze z otoczenia i obrazy przedstawiane w mediach. Jednak teraz praktycznie nie przejmuję się opinią innych – co jem (zdrowe ziarna, sałatki w pracy, czy produkty z pełnoziarnistej mąki), czego nie jem (bez problemu odmawiam słodyczy, fast foodów itp.). Podstawową myślą jest to, że nikt nie może mnie do niczego zmusić (nakładanie tortu na urodzinach, pomimo faktu, że dziękowałam 3 razy – to już nie mój problem, że ktoś mnie nie słuchał i nałożył na mój talerz – najwyżej się zmarnuje), a ja robię to co sprawia mi przyjemność i radość, to czego sama chcę. 

piątek, 12 lipca 2013

Alternatywa dla zwykłych brzuszków

Zważywszy na to że brzuch i tnie tylko ćwiczę już ładnych parę lat (pomijając brak efektów), w końcu dało o sobie znać znudzenie zwyczajnymi brzuszkami ‘ na leżąco’ – szczególnie po dwukrotnym wykonaniu A6W, której osobiście nie polecam. Jakiś czas temu (może rok) zaczęłam szukać jakiejś odmiany, alternatywy. I oto po wpisaniu w gogle frazy „ćwiczenia brzucha na stojąco” ukazał mi się trening pochodzący z portalu www.fitappy.eu – Trening Mięśni Brzucha w Pozycji Stojącej:



Bardzo mi się spodobał i co jakiś czas wykonują go do tej pory, jako fajną rozgrzewkę lub indywidualnie, gdy danego dnia nie mam zbyt wiele czasu, żeby się zmęczyć. Ćwiczenia na brzuch są przeplatane 30 sekundowymi wstawkami ze skakanką – żeby więcej spalić. I to właśnie przez tą skakankę, gdy wykonuję ten trening po dłuższej przerwie, dają o sobie znać mięśnie łydek ;)

Czas trwania: 20 minut

Potrzebne przyrządy: skakanka, ciężarki (ja korzystam z dwóch różnych ciężarów – 2kg i 5kg, a nie trzech tak jak radzi autorka).

Ocena: 7/10  - głownie za tą odmianę od zwyczajnych brzuszków w pozycji leżącej.

Także, jeśli nudzi was dotychczasowy trening nie popadajcie w rutynę, tylko wykażcie trochę woli i poszukajcie alternatywy. Dla mnie niezastąpionym źródłem jest internet, ale wiadomo, że ważna umiejętność selekcji otrzymanych z niego informacji, tak żeby sobie nie zrobić krzywdy.

Niewątpliwie jeśli chodzi o brzuch to z pewnością fajną odmianą są wszelakiego rodzaju treningi z PLANKami, ale to już temat na zupełnie inny wpis.



czwartek, 11 lipca 2013

chcieć coraz więcej

"Tak to jest, że nie ma ludzi szczęśliwych, bo wszyscy czekają na jakieś zmiany. A zmiana sama w sobie nie wnosi nic. Kiedy ją wprowadzimy, pojawia się pragnienie dalszych zmian." Samuel Johnson

No właśnie, tak to jest - ciągle chcemy czegoś więcej i więcej, ciągle nam mało. Ma to swoje zalety, bo skutkuje rozwojem i czyni nas lepszymi i silniejszymi, jednak wadą jest fakt, że nigdy nie osiągniemy stanu pełnego spokoju i pełnego szczęścia, możliwy jest tylko chwilowy zastój.

wtorek, 9 lipca 2013

Motywacja

"Człowiek to zwierzę, które żywi pragnienia i rzadko - jedynie na krótkie okresy - osiąga stan całkowitej satysfakcji. Gdy jedno pragnienie zostaje zaspokojone, na jego miejscu pojawia się inne. Kiedy i ono zostaje  spełnione, do gry włącza się następne. Cecha ta wyraźna jest u istot ludzkich przez całe życie, ponieważ człowiek praktycznie zawsze czegoś pragnie." Abraham Maslow

Pragnienia, ciągłe wyznaczanie sobie nowych celów, stawianie poprzeczek coraz wyżej, bo podobno nie ma granic rozwoju osobowościowego człowieka. Przekraczajmy granice swojego ciała, swojego umysłu, bo niemożliwe nie istnieje.

poniedziałek, 8 lipca 2013

Dzień pierwszy i książka

Pierwszy dzień walki o wymarzony brzuch minął bardzo dobrze:
Trening - Skalpel + Mel B 10 min trening na brzuch+spacer 30 minut
Dieta - brak owoców na kolację, węglowodany złożone do godziny 15
Pielęgnacja - balsam antycellulitowy.

Przez przypadek znalazłam się w posiadaniu książki Ursuli Summ - "Jeść i być szczupłym". Strasznie się ucieszyłam gdy wzięłam ją do ręki i już nie mogę się doczekać, kiedy będę miała wolniejszą chwilę, żeby się w nią zagłębić (planuję opisać najciekawsze zagadnienia). Już od dawna zastanawiałam się nad wprowadzeniem diety niełączenia w życie, mam nadzieję że ta książka mi w tym pomoże i jakoś zmobilizuje. Dieta niełączenia Haya to jedna z dwóch diet, obok Montignaca (do której stosowałam się przez pół roku), które popieram i mogę z czystym sumieniem polecić - nie tyle dla schudnięcia (co również jest ich skutkiem), co dla ZDROWIA. 




niedziela, 7 lipca 2013

Brzuch - stan wyjściowy

Przygotowania do walki o brzuch trwają – plan  treningów powoli dopracowywanych, a po południu jadę na cotygodniowe zakupy spożywcze.

Taj jak obiecałam, dodaję zdjęcie mojego brzuszka:



Jak widzicie, będę walczyć z trzema wałeczkami miłości, z czego najtrudniejsza do zwalczenia będzie dolna fałdka. Jednak problem u mnie polega na tym, że ja pod tą warstwą tłuszczu i fałdek, naprawdę mam twarde jak skała mięśnie!!! Może trudno w to uwierzyć, ale jest to najprawdopodobniej skutek tego że się kiedyś głodziłam i organizm zmagazynował sobie tam paliwo na ciężkie czasy, na wypadek gdyby znowu strzeliła mi jakaś głupota do głowy.

Liczbowo wygląda to następująco:
Dolna fałdka: 87 cm
Pępek: 84 cm
Talia: 75 cm

sobota, 6 lipca 2013

W 100 dni do lepszego brzucha z Niebieskoszarą

Postanowiłam podjąć wyzwanie i przyłączyć się do walki o ładniejszy brzuszek.
Szczegóły akcji na: http://niebieskoszara.blogspot.com/2013/07/241-w-100-dni-do-lepszego-brzucha.html

A to kilka moich postanowień na ten czas:
1) Odżywianie - powstrzymać się od jedzenia owoców na kolację lub po niej; pełnoziarniste produkty jem już od dawna, podobnie jak nie jadam słodyczy, jednak tu jest wyjątek - lody raz w tygodniu (latem nie mogę się nim oprzeć i to są jedyne słodycze z jakich nie chcę rezygnować)

2) Ćwiczenia - 4 do 5 razy w tygodniu (czas trwania od 30 min do 1 h), w dni nietreningowe spacery, hh i pluskanie się w basenie

3) Pielęgnacja - raz w tygodniu peeling z kawy i oliwy z oliwek (który robię już od pół roku) do tego raz w tygodniu masaż szorstką rękawicą, codzienne smarowanie kremem antycellulitowym lub nawilżającym.

W najbliższym czasie pokażę wam stan wyjściowy mojego brzuszka (zdjęcia i pomiary) i zobaczymy ile mam wałeczków miłości.

A oto moja motywacja:

brzuch jak marzenie :)

piątek, 5 lipca 2013

Domowe pesto bogate w zdrowe tłuszcze

Tym razem przepis, może niezbyt niskokaloryczny ale baaardzo zdrowy, przepełniony zdrowymi tłuszczami z  oliwy z oliwek oraz ziaren słonecznika. Bomba składników odżywczych dla naszych paznokci, włosów i skóry.

Składniki:
- rukola
- pestki słonecznika uprażone na suchej patelni
- oliwa z oliwek
- szczypta soli

Wszystkie składniki blenderujemy do uzyskania w miarę gładkiej masy.

Dodatkowo, jak ktoś lubi można dodać kilka ząbków czosnku, ja tym razem zrezygnowałam z tego składnika, aby móc wykorzystywać pesto do potraw spożywanych w pracy ;)

Z czym jemy coś takiego? Oprócz tradycyjnego spożywania z makaronem, lubię sobie taką masą posmarować gorącego tosta, dodać do gotowanych warzyw lub wykorzystać jako bazę na sos do surówek.



czwartek, 4 lipca 2013

Małe kroczki do dużego celu

„Zacznę od jutra, jeszcze tylko dzisiaj ostatni raz, nie chce mi się, nie mam odwagi” – ile razy sama sobie powtarzałam te słowa, tchórząc przed podjęciem konkretnego działania i w ten sposób oddalając się na własne życzenie od realizacjo swoich marzeń. Jednak warto sobie uświadomić, że takie myślenie, te słowa strasznie hamują nasz rozwój, głównie dlatego, że nakładają blokadę na nasz umysł. Ja sama jestem osobą, która okropnie nie lubi zmian, uwielbiam mieć wszystko sprawdzone i uporządkowane, lubię rutynę, bo ona daje mi poczucie bezpieczeństwa.

Poznałam jednak pewną doktrynę – filozofię Kaizen, która uświadomiła mi, że ja nie boję się zmiany samej w sobie, ale tego że kojarzy mi się ona z rewolucyjnym, natychmiastowym przeformowaniem mojego bezpiecznego schematu.  A zmiana w cale nie musi oznaczać rewolucji, bo według filozofii Kaizen najlepszym sposobem na wprowadzenie czegoś nowego jest sposób małych kroczków. To właśnie drobne i powolne czynności zapewniają w tej metodzie poczucie bezpieczeństwa. Takie małe kroczki mogą doprowadzić do osiągnięcia naprawdę dużego celu, który być może z początku nas przerażał.

Dlatego narzucanie sobie z dnia na dzień zbyt dużych wymagań z reguły kończy się niepowodzeniem. Tak jest też jeśli chodzi o trening i zdrowy tryb życia. Jeśli naraz postanowimy sobie zbyt dużo – np. wykluczenie słodyczy z diety, codzienny godzinny trening i jeszcze do tego rezygnacja z fast foodów to prędzej czy później złamiemy się, nasza psychika nie wytrzyma aż tylu zmian naraz. Dlatego wszystko wymaga czasu i przemyślenia – podobno, żeby coś stało się nawykiem muszą upłynąć dwa tygodnie. Po upływie tego czasu będziemy silniejsi, lepsi, mądrzejsi i będziemy o krok bliżej do stania się najlepszą wersją samego siebie.



"Jeśli pracujesz nad realizacją swoich celów – Twoje cele będą pracować na ciebie. Jeśli pracujesz nad swoim planem, Twój plan zapracuje na Ciebie. Każda rzecz którą budujemy – w finale buduje nas samych." - Jim Rohn

środa, 3 lipca 2013

Odchudzające reklamy?

Ostatnio strasznie drażnią mnie reklamy magicznych środków odchudzających.
Na pierwszym miejscu są tabletki ograniczające przyswajanie kalorii, czy cukrów prostych. Czekając w kolejce do dentysty zauważyłam w przeglądanej gazecie reklamę tabletek mających ograniczyć przyswojenia około 2000 kcal z posiłku skrobiowego i jeszcze do tego był komentarz, że dzięki temu można bez obaw spożywać potrawy z makaronem i ziemniakami.
Albo reklama usłyszana w radio, podczas jazdy samochodem: tabletka ograniczająca przyswajanie cukrów prostych – i możesz jeść ciasto do woli.

Naprawdę nie wiem, czy producenci uważają ludzi, a w szczególności kobiety (do których głównie kierowane są tego typu reklamy) za jakieś niespełna rozumu istoty?? Najgorsze jest to, że wmawia się im, że wystarczy połknąć tabletkę i można pochłaniać, wszystko na co ma się ochotę i to bez umiaru. Gdyby to wszystko było takie proste, to wszyscy byli by szczupli, piękni i młodzi. Niestety, wszystko wymaga czasu, a droga do celu jest często pod górkę.
Debilizm tego zjawiska jest niesamowity, jednak nic nie dorówna okularom odchudzającym, jak chcecie się pośmiać to sobie wygooglujcie.

Ja osobiście nigdy nie wierzyłam, że jak będę łykać jakieś tam super tabletki to schudnę. Jedyne specyfiki, jakie próbowałam to dwa termogeniki i proszek proteinowy (czy jak to tam się nazywa). Jeśli chodzi o suplementy to łykam wapno (przepisane przez lekarza z racji słabego stanu kości) oraz sezonowo coś na wzmocnienie stawów z glukozaminą w składzie.
Reasumując, ja nie wierzę w cuda ale w ciężką pracę, która wymaga czasu.
A na poprawę humoru, zdjęcie mojej dzisiejszej kawy - i od razu człowiek się uśmiecha ;)

wtorek, 2 lipca 2013

stan obecny sylwetki

Trenuję odkąd pamięta, poniżej przedstawiam jednak stan z swojego ciała z jakim zaczyna prowadzić bloga:

Do tej pory moje treningi wyglądały następująco:
1    1. Lata 2004-2008  - okres codziennej kilkugodzinnej (3-4 h) jazdy na rowerze stacjonarnym + brzuszki i czasem bieganie w terenie. Efekty – żadne, poza startymi rzepkami w kolanach, niestety zła dieta,a właściwie niedobór kalorii. (rozwijająca się anoreksja)
      2. Wrzesień 2008-maj 2009 – wykupione członkostwo w jednej ze znanych warszawskich sieci siłowni. Ćwiczenia (5 razy w tygodniu) na orbitreku, bieżni (do 1,5h), brzuszki, sporadycznie ćwiczenia z ciężarkami. Normalne jedzenie, wychodzenie z anoreksji, osiągnięcie w miarę zdrowy sposób wagi w normie.
      3. Czerwiec 2009 – wrzesień 2010 – rower stacjonarny, brzuszki, różna częstotliwość. Kompulsywne objadanie się, na zmianę z głodówkami.
      4. Październik 2010 – luty 2011 – dieta Montignaca, ograniczenie treningów, treningi rekreacyjne, regulacja wagi, najlepszy okres, jaki pamiętam pod względem samopoczucia.
      5. Luty 2011 – czerwiec 2011 – kompulsywne objadanie się na zmianę z głodówkami
      6. Lipiec 2011 – luty 2013- napady bulimiczne z różną częstotliwością, przez rok karta Multisport (siłownia + basen), od października 2013 rozpoczęcie treningów z wolnymi ciężarami.

Moje wielkie marzenie to płaski brzuch, idealne wysportowane ciało, jednak jako nastolatka wybrałam złe narzędzia do osiągnięcia tego celu i stał się ona moim przekleństwem… teraz jestem coraz bardziej świadoma swego ciała, z coraz większą wiedzą dot. odżywiania i treningów. Jednak nadal popełniam błędy, walczę z przeszłością i teraźniejszością, walczę ale czy jestem wystarczająco silna?




"wiary nie trać w marzenia, one nadają sens a warunkiem ich spełnienia jest walka po kres ! PAMIĘTAJ !"

http://www.youtube.com/watch?v=aAKMBlNcDiU


Bakłażanowe krążki

Przepis, odkryty przez przypadek. Zaskakuje połączeniem smaków i faktury składników, których jest zaledwie trzy:
- bakłażan pokrojony w okrągłe plasterki, nie za grube, nie za cienkie
- pomidory suszone z zalewy olejowej w słoiku
- ser żółty
Bakłażana układamy na wysmarowaną oliwą blachę, posypujemy go ulubionymi przyprawami –mogą być zioła prowansalskie, czosnek granulowany, papryka słodka lub ostra, zależy co kot lubi oraz pieprz. Na bakłażana układamy suszonego pomidora, lub jego kawałki (w zależności od średnicy bakłażana). Wszystko przykrywamy odpowiedniej wielkości kawałkiem sera żółtego. Nie smarujemy niczego już żadnym tłuszczem, bo jest on w pomidorze suszonym (którego polegam nawet lekko odsączyć z zalewy). Nie polecam również zastępować sera żółtego mozzarellą, bo jest ona zbyt wodnista, a bakłażan sam w sobie już jest wystarczająco wilgotny.

Pieczemy około 20-30 minut w 180 stopniach. Według mnie krążki lepiej smakują na zimno, dlatego, jeśli nie jesteście aż tak głodni i możecie się powstrzymać , to polecam poczekać aż wystygną

Na dobry początek

Trening jest nieodłącznym aspektem mojego życia, jestem uzależniona od endorfin jakie daje dobry trening, do tego stopnia, że potrafię wstać przed 5 rano, żeby dać sobie porządnego kopa przed całym dniem pracy przed biurkiem. Znajomi i rodzina pukają się w czoło i mówią, że jestem zdrowo kopnięta, no ale cóż ja nie wyobrażam sobie życia bez tego…

Z kolei jeśli chodzi o dietę to mam za sobą dość trudny okres zmagania się z przeróżnymi zaburzeniami odżywiania – poczynając od anoreksji, po bulimię i kompulsywne objadanie się. Nie ma się czym chwalić, metabolizm rozwalony na maksa i jeszcze parę innych przykrych konsekwencji zdrowotnych, o których być może kiedyś napiszę… Obecnie bardzo staram się nie zwariować, funkcjonować jakoś, starając się zapomnieć o tym co było.

Czasem zastanawiam się gdzie jest granica między zdrową dietą i uprawianiem sportu, czyli dbaniem o siebie, a paranoją, która staje się chorobą. Ja już kiedyś tą granicę przekroczyłam. Jednak udało mi się wrócić na tą dobrą stronę (choć miewam wzloty i upadki), a ten blog ma być tego wyrazem.